Bodzio

sł. Marek Markiewicz
muz. Jaromir Wroniszewski

Bodzio znowu był niegrzeczny,
pociął nożyczkami zeszyt.
Więc wieczorem Czarny Lodziarz
stanął przy łóżeczku Bodzia.
Próżno chłopak wierzga, jęczy,
Lodziarz i tak jest silniejszy.
“Otwórz buzię, wytrzeszcz oczy”.
Czarne gałki w Bodzia tłoczy.
Siedem porcji zjadł bez torsji.
Ósma już nie była mu w smak.
Potem pokój opustoszał,
zniknął Lodziarz i jego szał.
Bodzio został z paraliżem,
nie wie nikt czy się wyliże.
Ale myśli wciąż ma luźne
i w tych myślach strasznie bluźni
na Czarnego na Lodziarza
tysiąc brzydkich słów powtarza.
Więc wieczorem Czarny Lodziarz
znów nawiedził pokój Bodzia.
Lecz tym razem nie sam przyszedł.
A z ponurym towarzyszem.
Lodziarz wraz z Czarnym Kobziarzem,
Bodzio noc miał pełną wrażeń.
A gdy rozkwitł świt na niebie
chłopak był mniej pewny siebie.

I tak każdego dnia
Czarny Lodziarz moc roboty ma.